|
Forum Klubu ROVERki.pl
|
|
Rover serii 200/25, MG ZR i Streetwise - [ R200 1.4 8V 97 R LPG ] Wileka Podmiana
ryza666 - Czw Cze 18, 2009 21:16 Temat postu: [ R200 1.4 8V 97 R LPG ] Wileka Podmiana Witam.
Posiadam od ponad roku tego rovera i wszystko byłoby super gdyby nie to że silnik jest fatalny... ( w zasadzie to juz drugi ) .. jednym zdaniem ... - dramat z tą uszczelką pod głowicą ... Ileż można zmieniać tą uszczelkę i planować głowicę ? !
Dobrze się poznałem na tym modelu .. ale może ma ktoś pomysł by się wyleczyć z tych moich w/w perypetii ... nie sprzedam auta bo to co środku zainwestowałem w ten samochód
nigdy choć w namiastce mi się nie zwróci ..
Wiec pomyślałem sobie że może zrobić taki myk by wrzucić silnik wraz z osprzętem ( tu prosze o radę bo możliwe ze wszystkiego nie trzeba przerzucać ) i skrzynię biegów z wersi 1.6 16V ( civic ) ... bo te są bezawaryjne ( albo o wiele mniej : ) ...
Ma ktoś jakiś pomysl co z tym fanem zrobić jestem przed wymianą kompletnego rozrzadu pompy wody olejow filtrow ... moze lepiej zainwestować w 'myk"
Pozdrawiam ....
strala1 - Czw Cze 18, 2009 21:56
nie silnik jest tragiczny, tylko widać mechanicy do jakich dajesz Roverka. Jak naprawa zostanie wykonana poprawnie masz spokój na długi czas.
hellboy_d - Czw Cze 18, 2009 22:01
Kolega z "Dzerzi" to pewnie gdzies sie mijalismy
Zmien silnik .... i mechanikow
Szczeze mowiac sa auta "Jonasze" ja takiego mialem Fiata ducato , psulo sie wszystko po kolei .... ile ja kasy nie wlozylem w to auto . Na dzien przed sprzedaza pechowca ..... wywalilo uszczelke na polbloku .... itd . Teraz jak widze to auto to pluje przez lewe ramie ...
umow sie z kims z klubowiczow-mechanikow (sa tacy)kto sie specjalizuje w Roverkach , zrob co masz zrobic i tyle . Moze bedzie troche daleko ale czasem lepiej kopnac sie z robota troche dalej niz na miejscu ktos ma fuszere robic .
krzych - Czw Cze 18, 2009 22:23
Swieta prawda odnosnie mechanikow-znajdz prawdziwego fachowca,zaplac nawet troche wiecej a nie bedziesz załował
ryza666 - Pią Cze 19, 2009 02:46
"umow sie z kims z klubowiczow-mechanikow (sa tacy)kto sie specjalizuje w Roverkach , zrob co masz zrobic i tyle . Moze bedzie troche daleko ale czasem lepiej kopnac sie z robota troche dalej niz na miejscu ktos ma fuszere robic "
Więc a propo : ktoś może mi polecić jakiegoś fachowca który się tym zajmie : ) jakieś namiary ....
P.S Możliwe ze faktycznie moj mechanik któy od roku ssie kase nie nalezy do wybitnych ale prawda jest tez ze moj silnik który kupilem na podmiane byl fatalny ( no przejechał juz 50 tyś. i jeszcze zyje 2 razy uszczelke zmieniłem i planowanie : ( ) wiec poszukam w koncu dobrego silnika i mechanik ... no i czekam na propozycje warsztatów ... Pozdrawiam i dziekuję ...
oprawca_1978 - Pią Cze 19, 2009 06:14
Sam sobie to napraw. Ja w moim Poldoroverze, gdy w listopadzie 2006 wywaliło uszczelkę, pordziłem sobie z tym całkowicie sam, zarazem olewając zalecenia instrukcji serwisowej do tych silników (rave). Do dziś przejechałem po naprawie ponad 60 tysięcy km (zaraz będzie trzy lata) i silnik pracuje jak nowy, nie ma absolutnie żadnych symptomów ponownego padania uszczelki. Cała zabawa kosztowała mnie 160 PLN (uszczelka pod głowicę, kupiłem marki FAI, bardzo dobra jest) oraz uszczelkę kolektora wydechowego (stara się rozpadła) i czujnik temp. cieczy chłodzącej (stary ukręciłem za mocno dokręcając gada). Śrub ani magistrali nie wymieniałem, nic, w silniku oryginał jest wszystko, nawet uszczelniacze i niektórzy mówią, że i pasek rozrządu jest oryginał (13 lat i 163 kkm przebiegu, wygląda źle, ale pracuje).
Silnik ma taką moc, że aż w siedzenie wciska, a chodzi tylko na gazie i to zwykły umierający Poldorover jest.
Zakasaj rękawy, poczytaj wcześniej to forum, m.inn. ja tu się wielokrotnie rozpisywałem o moim do tego problemu, podejściu i zrób sobie wszystko sam, tam nie ma żadnej filozofii, dasz sobie radę na pewno z powodzeniem.
I przy okazji zaoszczędzisz kupę kasy i nerwów!
Tych silników nie umie nikt, poza nielicznymi wyjątkami, które w Polsce można na palcach dwóch rąk zliczyć, naprawiać i niestety, a może na szczęście, pozostaje własnoręczna ich naprawa, albo skazanie silnika na zagładę wraz z własnym portfelem.
hellboy_d - Pią Cze 19, 2009 08:30
oprawca_1978, napisal " i niestety, a może na szczęście, pozostaje własnoręczna ich naprawa "
Nie kazdy ma czas , warunki , checi i wiedze techniczna do bawienia sie wlasnorecznie w cos na czym sie nie zna ...
Idac dalej to wedlog Twojej filozofi jak dostaniesz zawalu i padniesz na ulicy to pewnie sam sie do szpitala zawieziesz i sam sie bedziesz leczyl a zapchane zyly w sercu sobie drutem przepchasz , znalezionym w kieszeni ....
Nie kazdy jest McGyverem
Osobiscie wieze w Twoja wiedze techniczna i nie mam zludzen ze jest znacznie lepsza od mojej
chudson - Pią Cze 19, 2009 11:13
Pozatym w polonezie jest to łatwiejsze niż w roverku. W polonezie wszystko chyba łatwiej bylo naprawić ( tylko ,że niektóre rzeczy trzeba było częściej ) - echh dobre stare czasy kiedy nikt nie chciał mi pomóc i sam robilem przeszczep
oprawca_1978 - Pią Cze 19, 2009 11:31
hellboy_d napisał/a: | oprawca_1978, napisal " i niestety, a może na szczęście, pozostaje własnoręczna ich naprawa "
Nie kazdy ma czas , warunki , checi i wiedze techniczna do bawienia sie wlasnorecznie w cos na czym sie nie zna ...
Idac dalej to wedlog Twojej filozofi jak dostaniesz zawalu i padniesz na ulicy to pewnie sam sie do szpitala zawieziesz i sam sie bedziesz leczyl a zapchane zyly w sercu sobie drutem przepchasz , znalezionym w kieszeni ....
Nie kazdy jest McGyverem
Osobiscie wieze w Twoja wiedze techniczna i nie mam zludzen ze jest znacznie lepsza od mojej |
Ty mnie tu zawałem nie strasz. Ja się śmierci nie boję, ale na zawał to niehonorowo. Na kobicie -to co innego zejść. Wiesz - masz rację. Gdybym dostał zawału, to gdybym miał taką tylko możliwość, sam bym siebie reanimował i do szpitala zawiózł. Miałbym wtedy pewność, że pomoc byłaby udzielona, a w środku mnie wiozącym nie dostałbym pavulonu w żyłki i poduszki na gębę. A na zapchane żyły najlepszy jest taki sposób życia, aby ich nie zapchać, czyli nie żreć tłustego i świństwa, ruszać się i nie chlać za mocno, nie palić, tak też i robię.
Do naprawy HGF'a w moim Poldoroverze było mi potrzebne - zestaw kluczy od 4.5 do 13, zestaw duży kluczy, od 10 do 22 oraz nasadka Torx nr 14 (do śrub głowicy), stary ruski klucz pseudodynamometryczny (ze wskaźnikiem wyhyłowym), starszy ode mnie oraz kilka arkuszy papieru ściernego nr 1000, szkło powiększające od reflektora kolejowego, uszczelka kolektora wydechowego i czujnik temp. cieczy chłodzącej, no i nowa uszczelka pod głowicę. Samochód "naprawiałem" pod blokiem, na chodniku, w listopadzie.
I udało się, co ma swój sukces po dziś dzień.
To nie jest żadna filozofia, jeśli takiemu skrzatowi jak ja się udało, to i każdemu innemu również.
Jeśli odda się ten silnik do "warsztatu" to go po pierwsze, do końca zniszczą, a po drugie, za tą operacje jeszcze zapłacisz z własnej kieszeni i to niemało.
Tyle co mam w tej materii do powiedzenia.
|
|