Zobacz temat - Nocna wycieczka do lasu z żonką i nasza ,,przygoda''.
 
Forum Klubu ROVERki.pl

Offtopic - Nocna wycieczka do lasu z żonką i nasza ,,przygoda''.

Jugol - Pon Wrz 07, 2009 23:22
Temat postu: Nocna wycieczka do lasu z żonką i nasza ,,przygoda''.
Prawie rok minął od kiedy jestem szczęśliwym posiadaczem Kochanicy i jak do tej pory spotkało mnie kilkanaście nieprzyjemnych sytuacji na drodze, ale ta z wczorajszej nocy zmroziła mnie i Danusię maxymalnie.
Od jakiegoś czasu obiecałem, że kiedyś wywiozę małżonkę do lasu w celu znanym tylko mnie :wink: , i wczoraj po powrocie od znajomych nastąpiła ta właśnie chwila.
Była godz.21:55, miejsce- koniec Grębocic wyjazd w kierunku na Rudną, ok. 100m od przejazdu kolejowego. Prędkość ok. 40-50km/h, i nagle w blasku świateł Kochanicy ukazuje nam się taki , oto widok: na przeciwległym pasie w dziwnej, takiej pod skosem pozycji,stoi rozbite Renault 19- dość mocno rozbite, w poprzek drogi, na plecach leży mężczyzna, głowa zakrwawiona- w blasku świateł Kochanicy wyglądał jak trup- blady, wręcz siny na twarzy.
Zatrzymałem się, włączyłem awaryjne i oboje z żoną wybiegliśmy z auta. Podleciałem do niego, wyczuwam tętno- o dziwo dość mocne i chłopak ( wiek.ok. 24-26 lat ) wyjątkowo gorący. Próbuję z nim nawiązać kontakt, kilka klepnięć po twarzy- zaczyna otwierać oczy i coś bełkotać, nachylam się nad nim i wtedy poczułem dość mocną gorzelnię- niestety. Żona w tym czasie, sprawdziła czy autem jeszcze ktoś z nim nie jechał- na szczęście auto puste. Złapałem za tel. dzwonię na 112, i w tym samym czasie od przeciwnej strony ustawiam trójkąt ostrzegawczy, żeby ktoś na tego kwiatka nie wjechał, a delikwent, przy którym jest żonka w tym czasie o dziwo stanął na nogi i oparł się o swego rozbitka- zero kontaktu z nim- pijany w trupa, z bełkotu dało się tylko zrozumieć : ,,w Serbach jestem , w Serbach ?? '' Po ok. 4 min. na miejscu jest oddz. ratunkowy straży pożarnej z Grębocic. Odłączają aku. pytają czy ktoś jeszcze jest w środku- odpowiadamy, że nie, świecą do środka i pod nogami pasażera leży mundur strażaka ochotniczej straży pożarnej- mina strażaka, który świecił do środka- smutna, po chwili dojeżdża pogotowie i policja.
Krótkie przesłuchanie mnie, spisanie moich danych osobowych i pozwolono nam jechać dalej.
Gościa w tym czasie przywiązali do noszy, bo o dziwo zaczęło życie mu jakoś wracać i nie mogli sobie z nim poradzić.

Przykre też jest to, że gość o mało nie wjechał w posesję, zjechał z dość dużą prędkością łagodnie do rowu, odbiło go od betonowej wylewki ogrodzeniowej, a następnie próbował jeszcze na wstecznym się wygramolić z tego rowu- dlatego na asfalcie było pełno świeżej ziemi i trawy. Huk musiał być straszny, noc, cisza jedno zabudowanie- nikt nie zareagował. Dopiero w momencie jak pojawiła się straż na sygnale i cała reszta, wyszła dziewczyna 18-19 lat kotki wołać z podwórka z bananem na twarzy :załamka:
Odjechaliśmy dalej kontynuować naszą wycieczkę do lasu- adrenalinka nam się sporo podniosła. Dojechaliśmy na dość duży leśny parking i po raz 1-szy dałem żonce poprowadzić autko- było fajnie ;)
Wróciliśmy do domu ok. 0: 40, położyliśmy się i jeszcze z godz. rozmawialiśmy, co by było, jakbyśmy nie zareagowali........

Joa - Pon Wrz 07, 2009 23:42

w tej historii smutne sa 2 rzeczy- brak reakcji mieszkancow posesji (bo mogla komus sie stac krzywda) i to, ze tacy idioci jak ten chlopak w ogole istnieja. :(

nie powiem za co bym na galezi wieszala kazdego barana, ktory po chocby odrobinie alkoholu wsiada za kierownice.

Jugol , oby jak najwiecej ludzi reagowalo jak wy w takich sytuacjach :ok: .

Jugol - Pon Wrz 07, 2009 23:48

...dodam jeszcze , że jak już go strażaki przejęli, to dzwonił ktoś do tego gościa na komórkę, jak się okazało, jego brat, który dość szybko też znalazł się na miejscu i twierdził, że on nie mógł prowadzić tego auta, że ktoś musiał z nim jechać itd. itp. , ale nie mnie to wyjaśniać i dociekać....
darek_wp - Wto Wrz 08, 2009 12:20

smutna prawda o alkoholu :sad:
Krzysi3k - Wto Wrz 08, 2009 13:15

darek_wp napisał/a:
smutna prawda o alkoholu :sad:


Nie... to jest smutna prawda o alkoholu połączonym z głupotą ludzką :/
Alkohol sam w sobie nie jest zły :mrgreen:

Skiba - Wto Wrz 08, 2009 14:09
Temat postu: Re: Nocna wycieczka do lasu z żonką i nasza ,,przygoda''.
offtop:

Jugol napisał/a:
wywiozę małżonkę do lasu w celu znanym tylko mnie :wink:


Jugol napisał/a:
Dojechaliśmy na dość duży leśny parking i po raz 1-szy


Chwila napięcia ... :cwaniak: czekam na rozwój akcji :D

a tu:

Jugol napisał/a:
dałem żonce poprowadzić autko- było fajnie ;)


:rotfl:

Viniu - Wto Wrz 08, 2009 14:36

Jugol, mogłeś zakończyć w tym miejscu:
Jugol napisał/a:
Dojechaliśmy na dość duży leśny parking i po raz 1-szy dałem żonce poprowadzić
:hahaha:
Jugol - Czw Gru 03, 2009 01:06

Od tego zdarzenia minął ponad tydzień. Zastanawiające jest, że w żadnych lokalnych mediach nie było nic na temat tego wypadku, policja mnie też nie wzywa, jak wspominali.
Mam dziwne przeczucie, że sprawa ukręcona po polsku: znajomy znajomego, kogoś wysoko postawionego, itd, itp.

Minęły prawie 3 miesiące, doszedłem do tego że nie zostało to nigdzie opublikowane, w żadnych mediach, na żadnej stronie regionu, powiatu. Na stronie policji powiatu polkowickiego również żadnej nawet najmniejszej wzmianki.
Mnie też nikt nie wzywał w charakterze świadka wypadku, mimo spisania prze władzę moich danych.
Uważam, że sprawie ktoś łeb ukręcił. Jak to u nas w Polandii często bywa...

Fitus - Sob Gru 12, 2009 14:55

Zachowanie godne ukłonu.Ale tego kolesia co jechał tym samochodem najpierw bym probowal ratowac ,a pozniej jakby wytrzezwial połamałbym mu nogi zeby nie prowadzil wiecej samochodu...przynajmniej przez jakis czas.Wybaczcie ale takich ludzi mi nie szkoda,jezeli byl na tyle głupi zeby wsiasc do samochodu to jest na tyle głupi zeby w nim zginac.
pablom1978 - Wto Gru 15, 2009 10:54

Jugol napisał:
"Minęły prawie 3 miesiące, doszedłem do tego że nie zostało to nigdzie opublikowane, w żadnych mediach, na żadnej stronie regionu, powiatu. Na stronie policji powiatu polkowickiego również żadnej nawet najmniejszej wzmianki.
Mnie też nikt nie wzywał w charakterze świadka wypadku, mimo spisania prze władzę moich danych.
Uważam, że sprawie ktoś łeb ukręcił. Jak to u nas w Polandii często bywa..."

Mogło też być tak, że sprawca przesłuchany w charakterze podejrzanego poddał się dobrowolnie karze bez przeprowadzania rozprawy, tak więc nie musiałeś iść do sądu bu zeznawać. Media o tym nie pisały bo to zbyt błaha sprawa. Lub też postępowanie zostało umorzone- brak świadków zdarzenia i jazdy po "kieliszku"- ale to tylko moje przypuszczenia. Pozdrawiam.

borsi - Sro Gru 16, 2009 11:45

tylko w GRAJDOLE takie rzeczy mają miejsce :(