Dawno, dawno temu
w Tadżykistanie w grudniu, w piękny dżdżysty poranek
pewien rumuński książę czyścił swojego Roverka 200 ^^
gdy w pewnym momencie
spadł na niego fortepian, bardzo ciężki fortepian
roztrzaskując z hukiem głowę księcia i miażdżąc podręczny sprzęt myjący w postaci
najnowszego karchera, ale Roverek na szczęście
ocalał. Kupił go handlarz z Polski...Wracając nim do kraju został zaatakowany przez
zgraje łysych VW-owców, jadących bezawaryjnym golfem III, ośmiu łysych w jednym Golfie, ale dwóch w bagażniku
uzbrojonych po zęby w hantle z pobliskiej siłowni oraz batony Twix i Lion.
Sprytny handlarz wyciągnął trzepaczkę do jaj i przyłożył ją do szpachli golfa, ku jego zdziwieniu okazało się, że ABS'y z Golfa ją wzmocniły, więc szpachla została a samochód się spod spodu wysypał, i łysi z bagażnika wypadli i jakby tego było mało, obaj zaczęli rzygać wczorajszym browarem, który pili z księciem i handlarzem,
lecz po chwili zygzakiem przyjechali blokersi - znajomi chłopaków z golfa , czarna betą, nie dojeżdżając do samego miejsca akcji, ponieważ brakło im oleju w aucie.
I wszyscy zaczęli się serdecznie witać i łysy Skośnooki Chińczyk przywiózł ze sobą sajgonki, aż tu nagle z pudełka pełnego sajgonek wyszło coś co przypominało łódź Wikingów, zatem polali to sosem chili i bardzo się zdziwili, gdy sobie język poparzyli, bo przecież nigdy o takim żarciu nie marzyli i już nigdy Rovera nie wyprzedzili ponieważ tak długo golfem jeździli, aż uszczelkę pod głowicą wystrzelili jednemu łysemu twarz, tak bardzo go to bolało, że aż mu się piwo wylało. Ogromny łańcuch jaki miał na szyi był sprawcą całej tej kołomyi i ostatecznie okazało się, że wszyscy razem zatruli się wyciekającym z Golfa gazem, a żeby tego było mało, to lać się wszystkim zachciało. Tymczasem gdzieś tam, w okolicach Nowogardu kosmici napadli na bank.
Tak do końca nie wiadomo czy to byli kosmici, może to zdesperowany łysy co piwo mu się wylało? W każdym razie na bank napadli jacyś łysi przypominający trochę kosmitów co mieli zielone paznokcie i stringi na których były narysowane czarne mandarynki.
Podobno weszli do banku, strzelać zaczeli z procy na skobelki, nie niszcząc zielonych paznokci, bo naciągali je zębami.
Mieli już uciekać, gdy nagle jednemu z nich rozwiązało się sznurowadło w szpilkach, więc przeklął podle:
Niech drzwi od mego golfa II 4.2 kłatro - gti turbo v8 wieś-dizajn, ścisną te kamasze!
Drzwi Lambo-style naturalnie. Natychmiast gdy wypowiedział te słowa, jak błyskawica powróciło wspomnienie o różowych szpileczkach od Manolo Blanica. Na szczęście w plecaku miał zapasowe japonki, dwie japonki które jednak okazały się Chinkami, koleżankami skośnookich Chińczyków... tych samych, którzy przywieźli sajgonki...
i tych samych, którzy robili podroby włoskich prezerwatyw, które pękały przy próbie
włożenia w nie czegokolwiek, nawet zwykłych zapałek dla leworęcznych. Tak więc wracając do łysych i wyszpachlowanego Golfa, który był postrachem wszelkich wsi i wszystkiego co na drzewo nie ucieka, wsiedli do swojego szpachlowozu i ruszyli wyrywać długowłose czupryny przypadkowo napotkanych Indian. Było to zajęcie niezwykle inspirujące, w związku z czym słuchając przy tym muzyki z bagażnika auta na full, rozładowali akumulator (w końcu to 13962976 wat RMS) przez co musięli odpalić na popych... yyhhh, yyyhhh,yyyhhh... Ale "fura" nie chciała współpracować, bo ktoś wcześniej dosypał do zbiornika cukru, nasi bohaterowie zatem, widząc nadjeżdżającą furmankę, zatrzymali ją, biorąc kierowcę "na kopy", po czym
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
SPAMU¦
Wysłany: Pon Gru 22, 2008 11:29 Post o charakterze reklamowym. Każde Twoje kliknięcie zwiększa nasze szanse przeżycia ;)
Dawno, dawno temu
w Tadżykistanie w grudniu, w piękny dżdżysty poranek
pewien rumuński książę czyścił swojego Roverka 200 ^^
gdy w pewnym momencie
spadł na niego fortepian, bardzo ciężki fortepian
roztrzaskując z hukiem głowę księcia i miażdżąc podręczny sprzęt myjący w postaci
najnowszego karchera, ale Roverek na szczęście
ocalał. Kupił go handlarz z Polski...Wracając nim do kraju został zaatakowany przez
zgraje łysych VW-owców, jadących bezawaryjnym golfem III, ośmiu łysych w jednym Golfie, ale dwóch w bagażniku
uzbrojonych po zęby w hantle z pobliskiej siłowni oraz batony Twix i Lion.
Sprytny handlarz wyciągnął trzepaczkę do jaj i przyłożył ją do szpachli golfa, ku jego zdziwieniu okazało się, że ABS'y z Golfa ją wzmocniły, więc szpachla została a samochód się spod spodu wysypał, i łysi z bagażnika wypadli i jakby tego było mało, obaj zaczęli rzygać wczorajszym browarem, który pili z księciem i handlarzem,
lecz po chwili zygzakiem przyjechali blokersi - znajomi chłopaków z golfa , czarna betą, nie dojeżdżając do samego miejsca akcji, ponieważ brakło im oleju w aucie.
I wszyscy zaczęli się serdecznie witać i łysy Skośnooki Chińczyk przywiózł ze sobą sajgonki, aż tu nagle z pudełka pełnego sajgonek wyszło coś co przypominało łódź Wikingów, zatem polali to sosem chili i bardzo się zdziwili, gdy sobie język poparzyli, bo przecież nigdy o takim żarciu nie marzyli i już nigdy Rovera nie wyprzedzili ponieważ tak długo golfem jeździli, aż uszczelkę pod głowicą wystrzelili jednemu łysemu twarz, tak bardzo go to bolało, że aż mu się piwo wylało. Ogromny łańcuch jaki miał na szyi był sprawcą całej tej kołomyi i ostatecznie okazało się, że wszyscy razem zatruli się wyciekającym z Golfa gazem, a żeby tego było mało, to lać się wszystkim zachciało. Tymczasem gdzieś tam, w okolicach Nowogardu kosmici napadli na bank.
Tak do końca nie wiadomo czy to byli kosmici, może to zdesperowany łysy co piwo mu się wylało? W każdym razie na bank napadli jacyś łysi przypominający trochę kosmitów co mieli zielone paznokcie i stringi na których były narysowane czarne mandarynki.
Podobno weszli do banku, strzelać zaczeli z procy na skobelki, nie niszcząc zielonych paznokci, bo naciągali je zębami.
Mieli już uciekać, gdy nagle jednemu z nich rozwiązało się sznurowadło w szpilkach, więc przeklął podle:
Niech drzwi od mego golfa II 4.2 kłatro - gti turbo v8 wieś-dizajn, ścisną te kamasze!
Drzwi Lambo-style naturalnie. Natychmiast gdy wypowiedział te słowa, jak błyskawica powróciło wspomnienie o różowych szpileczkach od Manolo Blanica. Na szczęście w plecaku miał zapasowe japonki, dwie japonki które jednak okazały się Chinkami, koleżankami skośnookich Chińczyków... tych samych, którzy przywieźli sajgonki...
i tych samych, którzy robili podroby włoskich prezerwatyw, które pękały przy próbie
włożenia w nie czegokolwiek, nawet zwykłych zapałek dla leworęcznych. Tak więc wracając do łysych i wyszpachlowanego Golfa, który był postrachem wszelkich wsi i wszystkiego co na drzewo nie ucieka, wsiedli do swojego szpachlowozu i ruszyli wyrywać długowłose czupryny przypadkowo napotkanych Indian. Było to zajęcie niezwykle inspirujące, w związku z czym słuchając przy tym muzyki z bagażnika auta na full, rozładowali akumulator (w końcu to 13962976 wat RMS) przez co musięli odpalić na popych... yyhhh, yyyhhh,yyyhhh... Ale "fura" nie chciała współpracować, bo ktoś wcześniej dosypał do zbiornika cukru, nasi bohaterowie zatem, widząc nadjeżdżającą furmankę, zatrzymali ją, biorąc kierowcę "na kopy", po czym wyprzęgli z furmanki konia
_________________
awno, dawno temu
w Tadżykistanie w grudniu, w piękny dżdżysty poranek
pewien rumuński książę czyścił swojego Roverka 200 ^^
gdy w pewnym momencie
spadł na niego fortepian, bardzo ciężki fortepian
roztrzaskując z hukiem głowę księcia i miażdżąc podręczny sprzęt myjący w postaci
najnowszego karchera, ale Roverek na szczęście
ocalał. Kupił go handlarz z Polski...Wracając nim do kraju został zaatakowany przez
zgraje łysych VW-owców, jadących bezawaryjnym golfem III, ośmiu łysych w jednym Golfie, ale dwóch w bagażniku
uzbrojonych po zęby w hantle z pobliskiej siłowni oraz batony Twix i Lion.
Sprytny handlarz wyciągnął trzepaczkę do jaj i przyłożył ją do szpachli golfa, ku jego zdziwieniu okazało się, że ABS'y z Golfa ją wzmocniły, więc szpachla została a samochód się spod spodu wysypał, i łysi z bagażnika wypadli i jakby tego było mało, obaj zaczęli rzygać wczorajszym browarem, który pili z księciem i handlarzem,
lecz po chwili zygzakiem przyjechali blokersi - znajomi chłopaków z golfa , czarna betą, nie dojeżdżając do samego miejsca akcji, ponieważ brakło im oleju w aucie.
I wszyscy zaczęli się serdecznie witać i łysy Skośnooki Chińczyk przywiózł ze sobą sajgonki, aż tu nagle z pudełka pełnego sajgonek wyszło coś co przypominało łódź Wikingów, zatem polali to sosem chili i bardzo się zdziwili, gdy sobie język poparzyli, bo przecież nigdy o takim żarciu nie marzyli i już nigdy Rovera nie wyprzedzili ponieważ tak długo golfem jeździli, aż uszczelkę pod głowicą wystrzelili jednemu łysemu twarz, tak bardzo go to bolało, że aż mu się piwo wylało. Ogromny łańcuch jaki miał na szyi był sprawcą całej tej kołomyi i ostatecznie okazało się, że wszyscy razem zatruli się wyciekającym z Golfa gazem, a żeby tego było mało, to lać się wszystkim zachciało. Tymczasem gdzieś tam, w okolicach Nowogardu kosmici napadli na bank.
Tak do końca nie wiadomo czy to byli kosmici, może to zdesperowany łysy co piwo mu się wylało? W każdym razie na bank napadli jacyś łysi przypominający trochę kosmitów co mieli zielone paznokcie i stringi na których były narysowane czarne mandarynki.
Podobno weszli do banku, strzelać zaczeli z procy na skobelki, nie niszcząc zielonych paznokci, bo naciągali je zębami.
Mieli już uciekać, gdy nagle jednemu z nich rozwiązało się sznurowadło w szpilkach, więc przeklął podle:
Niech drzwi od mego golfa II 4.2 kłatro - gti turbo v8 wieś-dizajn, ścisną te kamasze!
Drzwi Lambo-style naturalnie. Natychmiast gdy wypowiedział te słowa, jak błyskawica powróciło wspomnienie o różowych szpileczkach od Manolo Blanica. Na szczęście w plecaku miał zapasowe japonki, dwie japonki które jednak okazały się Chinkami, koleżankami skośnookich Chińczyków... tych samych, którzy przywieźli sajgonki...
i tych samych, którzy robili podroby włoskich prezerwatyw, które pękały przy próbie
włożenia w nie czegokolwiek, nawet zwykłych zapałek dla leworęcznych. Tak więc wracając do łysych i wyszpachlowanego Golfa, który był postrachem wszelkich wsi i wszystkiego co na drzewo nie ucieka, wsiedli do swojego szpachlowozu i ruszyli wyrywać długowłose czupryny przypadkowo napotkanych Indian. Było to zajęcie niezwykle inspirujące, w związku z czym słuchając przy tym muzyki z bagażnika auta na full, rozładowali akumulator (w końcu to 13962976 wat RMS) przez co musięli odpalić na popych... yyhhh, yyyhhh,yyyhhh... Ale "fura" nie chciała współpracować, bo ktoś wcześniej dosypał do zbiornika cukru, nasi bohaterowie zatem, widząc nadjeżdżającą furmankę, zatrzymali ją, biorąc kierowcę "na kopy", po czym wyprzęgli z furmanki konia, z którego Skośnooki Chińczyk zrobił sajgonki.
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum