Kiedys wpadłem na pomysl ze jesli do diody LED podam 220V to bedzie świecic jak laser...
Efekt: Korki wysadzone, dioda eksplodowala
Z innych zabaw:
- Wynoszenie z pracowni chemicznej sodu (Na) i wrzucanie do wody = ładne buuum
- Kapsle z saletrą
- Karbid - problemy ze zdobyciem ale fun był
- Kamienie na torach kolejowych
- Chodzenie po kanalach
- Głuche telefony do obcych ludzi
- Zamawianie budzenia kolegom na 3 rano w TP
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
SPAMU¦
Wysłany: Sro Lis 02, 2011 11:21 Post o charakterze reklamowym. Każde Twoje kliknięcie zwiększa nasze szanse przeżycia ;)
No, faktycznie. Jedną z nich było podłączenie głośnika, tzw. kołchożnika, który był zasilany napieciem 12V do 220V o ogromny błysk i potężny huk. Pół ulicy wybiegło z domów aby zorientować się co to sie stało a ja cały usmolony .
llygas napisał/a:
Wynoszenie z pracowni chemicznej sodu (Na) i wrzucanie do wody = ładne buuum
z tym,ze w moim przypadku wrzucanie do kałamarza z atramentem /tak, tak za moich szkolnych czasów były kałamarze z atramentem zamontowane w ławkach i pisalo sie piórem a nie długopisem/. Efekt podobny, wielki płomień i wybuch.
llygas napisał/a:
Kapsle z saletrą
Mieszanka saletry z cukrem pudrem. Powstawała niezła bomba dymna. Jej użycie powodowało całkowite zadymienie nieraz kilku ulic.
Cytat:
Zamawianie budzenia kolegom na 3 rano w TP W moim przypadku zamawianie taxi przez telefon, oczywiście zamówienie kursu fikcyjne.
Z innych to wlewanie wody do mieszkań przez dziurkę od klucza czy też wpuszczanie kilkanaście wróbli do mieszkań.
_________________
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
Dołączył: 11 Sty 2007 Posty: 115 Skąd: Książ Wielki
Wysłany: Czw Lis 03, 2011 23:11
Fajny wątek.
Zabaw było mnóstwo, ale z takich bardziej "hardcore'owe" jakie pamiętam to:
- zestaw na sylwestra bez sylwestra: rakieta na patyku wsadzona do butelki, trzymana w ręce i celowanie w wybrany balkon bloku. Na szczęście nigdy nic poważnego się nie stało
- "na działkach" szukanie takich podłużnych ślimaków bez muszli, przywiązywanie do nich petard i .... (wstyd mi teraz, ale takie były czasy)
- przy blokach od strony balkonów i na parterze były kwadratowe płytki chodnikowe. No i pod wieczór czy w nocy szliśmy we dwóch, podnosiliśmy płytę i rozwalaliśmy ją o drugą leżącą obok. Hałas dla mieszkańca parteru niesamowity. Zawsze wybieraliśmy "ulubionych" sąsiadów, którzy np zabraniali nam grać w piłkę na trawniku
- przywiązywanie żyłki na wysokości nóg lub wyżej wokoło drzew, tak aby żyłka robiła blokadę przez chodnik. Oczywiście nikt żyłki nie widział i się o nią potykał. Śmiechu masa.
- igła na żyłce. Wspięcie się na balkon na parterze, wsunięcie igły pomiędzy szybę a okiennicę i ucieczka w pobliskie krzaki. Przy ruchach żyłką igła dawała dziwny i dość głośny dźwięk w pomieszczeniu. Nagle włączają się świata, sąsiad chodzi, szuka, rozgląda się, a tu nic heheh
Jak coś jeszcze mi się przypomni to dopiszę.
Generalnie: to były czasy!
No i się przypomniało:
zabawa wyglądała tak, że jedna osoba robiła szybko kilka skłonów, góra dół, przez kilkanaście sekund.
Potem stawała prosto i odginał głowę do tyłu. Za plecami stawał kolega i rękami dociskał żyły na szyi.
Szybko delikwent "odchodził"...
Nazywaliśmy to "odlotami". Potem każdy opowiadał jak to wyglądało z jego perspektywy. Bajeczne historie...
Mądre to nie było, dobrze że "moda" szybko minęła.
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
co do tych "odlotów" to myśmy robili to w ten sposób, że szybko się oddychało kilkanaście sekund, a przy ostatnim wydechu zamykało się usta i zatykało nos i się dmuchało na maksa
Z głupich zabaw:
-kiedyś rozciągnąłem żyłkę na wysokości szyi mojej siostry, czego nie zauważyła no i się powiesiła
-spuszczanie na sznurku przez balkony sąsiadów (mieszkałem na 7 piętrze) różnych przedmiotów i raz sąsiad to złapał, odciął i przyniósł
-raz zrobiłem mały eksperyment...nie wystarczyło mi przytykanie 9v bateryjki do języka
Miałem zasilacz od kolejki na 220V, a wyjściowo chyba 12V max i kabelki przytknąłem do zębów...jak mnie trzepnęło, to pamiętam to do dziś
-miałem na szczycie szafy wbity gwóźdź, przywiązałem do niego sznurek i próbowałem się wspinać
-zeskakiwanie na dominie ze schodów - efekt był taki, że rower złamał się w pół (bo to składak był)
Zainspirowany tematem głupich zabaw postanowiłem zrobić dowcip.
Kilka dni temu w bardzo ważne święto halloween,co chwile jakieś poprzebierane dzieciaki dzwoniły do drzwi bo chciały jakieś slodycze.Byłem w piwnicy kiedy usłyszałem nadchodzące dzieci.Zgasiłem światlo i poczekalem aż wejdą na posesję.Gdy minęły drzwi wyskoczylem za nimi i przeraźliwie ryknąłem.O mało nie narobiły w spodnie.Stanęły jak wryte i nie wiedziały co robić.Wtedy ja do nich: wystraszylem was więc oddawać słodycze...Dzieci tak uciekały że aż mi się zal zrobiło ale tego wieczoru miałem już spokój z pukaniem do drzwi.
Zainspirowany tematem głupich zabaw postanowiłem zrobić dowcip.
Kilka dni temu w bardzo ważne święto halloween,co chwile jakieś poprzebierane dzieciaki dzwoniły do drzwi bo chciały jakieś slodycze.Byłem w piwnicy kiedy usłyszałem nadchodzące dzieci.Zgasiłem światlo i poczekalem aż wejdą na posesję.Gdy minęły drzwi wyskoczylem za nimi i przeraźliwie ryknąłem.O mało nie narobiły w spodnie.Stanęły jak wryte i nie wiedziały co robić.Wtedy ja do nich: wystraszylem was więc oddawać słodycze...Dzieci tak uciekały że aż mi się zal zrobiło ale tego wieczoru miałem już spokój z pukaniem do drzwi.
Jak widać na nie które zabawy nigdy nie jest za późno
_________________ Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
Zainspirowany tematem głupich zabaw postanowiłem zrobić dowcip.
Kilka dni temu w bardzo ważne święto halloween,co chwile jakieś poprzebierane dzieciaki dzwoniły do drzwi bo chciały jakieś slodycze.Byłem w piwnicy kiedy usłyszałem nadchodzące dzieci.Zgasiłem światlo i poczekalem aż wejdą na posesję.Gdy minęły drzwi wyskoczylem za nimi i przeraźliwie ryknąłem.O mało nie narobiły w spodnie.Stanęły jak wryte i nie wiedziały co robić.Wtedy ja do nich: wystraszylem was więc oddawać słodycze...Dzieci tak uciekały że aż mi się zal zrobiło ale tego wieczoru miałem już spokój z pukaniem do drzwi.
Łaziliśmy do kiosku z pytaniem:
- dzień dobry, jest "Karuzela"
pani odpowiadała: jest
- to poproszę dwa na łańcuchową
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum