Sprzęgło było, jakby to ująć, na"wykończeniu" i przy dokręceniu do końca obrotomierza na dwójce wydało z siebie głośny huk Po zatrzymaniu wokół auta roznosiła się aura spalonych okładzin. Teraz mogę wrzucić dowolny bieg i po puszczeniu pedału nic się nie dzieje, sam pedał poszedł mocno w górę. No cóż, do wymiany było tak czy inaczej, tylko pójdzie kasa na lawetę ponownie jutro rano. Jako, że trzeba się uczyć na błędach - przy następnym aucie już takiej głupoty nie odwalę
Warto dodać - samochód mi się niesamowicie podoba. Ma trochę rzeczy do zrobienia, ale jest klimaciarskie i dobrze się w nim czuję - a to jest najważniejsze!
Jednym słowem teraz może być tylko lepiej. Nie wiem czy to mądre, ale na Twoim miejscu zamiast wydawać kasę na lawetę, wrzuciłbym dwójeczkę i albo odpalił przy pomocy rozrusznika, albo na pych i pomalutku na awaryjnych do domku. Kiedyś tak robiłem jak padło mi sprzęgło w maluchu. No tak, roverek to nie maluch i dlatego piszę "nie wiem czy to mądre". Pozdrawiam !
PS. Prawdopodobnie poszedł docisk. O ile takowy istnieje w tym typie. Jak już wymienisz to od razu wymień sobie okładziny na tarczy sprzęgła, zawsze to taniej niż cała nowa tarcza sprzęgła.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum