Dołączył: 09 Paź 2007 Posty: 250 Skąd: Zielona Góra
Wysłany: Nie Sie 17, 2008 11:25 Eddka glupie wyczyny
Dzien zaczal sie w piatek okolo 2:00 nad ranem, gdy napisalem poprzedniego posta. Zapakowalem aparaty, kase i kilka podstawowych rzeczy w plecak i o 2:30 bylem w drodze na stacje Shell'a by zatankowac (w sumie na Statoil, bo Shell mial zrypany dystro LPG). O 3:00 ja, Sylwia i moj kolega PePe z zona bylismy w drodze do Osiwecimia celem zwiedzenia miejsca germanskiej zbrodni przeciw ludzkosci. Pogoda byla dobra, niebo czyste, w powietrzu kolo 17-18*C, ruch niewielki. Pierwszy przystanek byl 207km dalej - na stacji benzynowej kawalek za Wrockawiem nieopodal A4 (standardowo jechalem przez Lubin i Legnice). Jakies 50km dalej zaczelo padac. Chwile pozniej zaczelo lac. Predkosc spadla ze 170 dp 130 (bo powyzej 130 wyczieraczki nie zbieraja wody z szyby). Kolejny przystanek mielismy gdzies za Strzelcami Opolskimi, gdy sie lekko wypogodzilo i moglismy podziwiac slonce wylaniajace sie zza chmur. Niestety po jakich 5 min zaczelo kropic, wiec zapakowalismy sie spowrotem i pojechalismy dalej. W okolicach Gliwic zaczelo sie wypogadzac i w Katowicach juz nie padalo. Uderzylismy na Tychy i dalej na Oswiecim. Na parking zajechalismy o 7:30, bylo dosc cieplo, pochmurno i lekko mglisto, ale nie padalo. O 8:30 zakulismy przewodnika i grupe i poszlismy zwiedzac. Gdy okolo 10:30 bylismy w Birkenau, w powietrzu bylo juz kolo 28*C i zaczynalismy sie gotowac. O 12:15 bylismy juz zwolnieni z obozu i zaczelismy planowac kolejny cel - Wieliczka. Zdecydowalismy sie na trase przez Zator. Jak sie pozniej okazalo, nazwa miejscowosci byla wyjatkowo trafna. Korek byl tak koszmarnie dlugi, ze w momencie, gdy bylismy juz na "zalecanym objezdzie do Krakowa" mielismy przejechane cos kolo 10-15km i godzine czasu za soba. W Wadowicach trafil sie kolejny korek, gdy juz wydostalismy sie z Korka, zrobilismy postoj po paliwo (klimatyzowana stacja benzynowa Statoila mnie troche orzezwila). Nastepny masywny korek, w ktorym stracilismy okolo pol godziny przywital nas w Kalwarii Zebrzydowskiej. Tam, gdy w koncu dotarlismy do krzyzowki, skrecilismy na Skawine i dalej na Krakow. W Krakowie sie oczywiscie zgubilismy, bo GPS jest glupi jak but. Okolo 15 w koncu dotarlismy do Wieloczki, gdzie skonsumowalismy obiad. Pozniej wdrapalismy do Kopali, gdzie przytala nas gigantyczna kolejka, wtedy stwierdzilismy zgodnie - pass. Szybki telefon do Dimma i za pol godziny bylismy w drodze do Krakowa celem szybkiego zwiedzania zamku na Wawelu. Na wawelu spotkalismy zabytkowego Mercedesa (modelu nie znam, bo byem tak zajety robieniem fot przodu, ze do tylu nawet nie zagladalem:P). Dochodzila godzina 18, wiec pozegnalismy sie z Dimmem i poprosilismy o wyprowadzke na Olkusz. Po drodze minelismy 2 patrole policyjne. W Katowicach zrobilismy maly przystanek, gdzie Yarovic przyslal i SMS z ostrzezeniem o wypadku na A4 na wysokosci Strzelec Opolskich. Szybko wyznaczylem sobie objazd, zobaczylem jakie chmury mam przed soba i po zapakowaniu zalogi ruszylem dalej. Po jakis 5 minutach zaczelo padac. Pozniej zaczelo lac, a na koniec niebo otworzylo sie na osciez. W przeciagu kilku minyt Katowice byly pod woda, wycieraczki nie nadazaly ze zbieraniem wody. Deszcz troche sie rozmyl, gdy na A4 mijalismy Gliwice. Na zjezdzie na Pyskowice zjechalismy z autostrady i udalismy sie na Toszek, gdzie wbilismy na krajowa 94. Po kilku kilometrach dojechalismy do wioski Blotnica Strzelecka. Na poczatku zwrocilismy uwage na strazakow sprzatajacych drzewo z pobocza. Dopiero po chwili zauwazylismy samochod przywalony przez drzewo, kilak domow bez dachow i jeden czy dwa domu z doslownie rozerwanymi ceglanymi scianami. Jak silnu musi byc wiatr, zeby zniszczyc ceglany mur? Polamane drzewa i przewrocone slupy sredniego i niskiego napiecia to standard. Po malym objezdzie dojechalismy do Strzelecm gdzie wjechalismy spowrotem na A4. Niedaleko dalej zjechalismy na stacje zatankowac i wrocilismy na trase. Gdzies miedzy Wroclawiem, a Legnica zauwazylem, ze Poldas chce troche chetniej jechac w prawo niz w lewo. Pozniej zauwazylem, ze zaczyna znosic. Poczatkowo zignorowalem ten fakt, stwierdzajac, ze jak zjade w Legnicy z A4, to sie zatrzymam gdzies przy jakiejs benzyniarni i sprawdze co jest. Z powodu braku benzyniarni w Legnicy na naszej drodze dopiero na wylocie z Legnicy uslyszalem stukanie. Dochodzilo one wyraznie z prawej strony i wyraznie bylo zalezne od predkosci. Wtedy tez poczulem, ze znosi bardziej. Wypatrzylem pierwszy szerszy kawalek twardego pobocza i tam sie zatrzymalem. Szybko zlapalem telefon (latarke), wysiadlem i poszedlem zobaczyc przednie prawe kolo. W tym momencie, poczulem sie gorzej. Opona zmasakrowana, flak kompletny, peknieta w przynajmniej 2 miejscu i jeszcze parowala z niej woda. Padalo troche, a mialem na sobie tylko koszulke, wiec szybko wrocilem do auta i na pytanie wybudzonych z drzemki pasazerow co sie stalo, odpowiedzialem dosc krotko i zwiezle: "K..a, kaplica, stoimy. Pekla opona, nie mamy zapasu w aucie". Ponownie zlapalem telefon, dzwonie do tescia, mowie co jest, gdzie jestesmy i ze potrzebujemy pomocy. Kola zapasowe mam, nawet 2, ale sa u mnie w piwnicy. Powiedzialem, zeby podjechal do mnie, ja uprzedze rodzicow, ze zajedzie, wezmie kola i nam dowiezie. Ledwo sie rozlaczylem, dzwonie do domu i mowie co sie stalo i co trzeba zrobic. Po jakis 5 min telefon od rodzicow, ze ojciec z tesciem juz sa w drodze i maja ze soba wyznaczone przezemnei 2 kola (mam razem 4, ale 2 opony sa zle zalozone na felgi i upuszcaja powietrze). Stalem 115km od domu, znajac styl jazdy tescia to poltorej godziny czekania. Czekalismy prawie dwie. Zatrzymalismy sie okolo 22:45. Pomoc ruszyla do nas okolo 23:00, dotarli do nas okolo 1:00. Sama zmiana kola poszla dosc sprawnie i z 3 kolami 195/50R15 i jednym 175/70R13 ruszylismy chwile po pierwszej w strone domu. Co ciekawe, spodziewalem sie, ze auto sie bedzie prowadzic nierowno, ale trzymalem predkosci od 60 do 100kmh i szedl gladko, nie sciagal, nawet przy hamowaniu jak popuszczalem kierownice to szedl calkiem prosto. Najgorsze byly w sumei ostatnie jakies 50km. Po 24h na nogach, w tym okolo 15h w kubelkowym fotelu kierowcy z kierownica przed soba i po tych wszystkich przygodach, bylem tak wyprany, zemyslalem tylko o tym, zeby dojechac w calosci i pojsc spac. Na wlocie na obwodnice Zielonej Gory akurat skonczyl sie LPG. Doslownie jakies 10km przed clem. Na szcescie 1/3 zbiornika benzyny i szwankujacy uklad zasilania paliwem, ale dojechalismy cali, odwiezlismy znajomych, odwiozlem do domu Sylwie i zabralem stamtad ojca i wrocilismy do domu okolo godiny 2:30. Cali, zdrowi i wykonczeni psychicznie.
Obecnie Turas stoi pod blokiem na parkingu, z licznikiem przebiegu wskazujacym na 159 999 km od opuszczenia fabryki.
Epilog: W ciagu 24 godzin dnia 15 sierpnia 2008 przejechanych zostalo okolo 1100km i spalonych zostalo okolo 120 litrow LPG w warunkach pogodowych od upalnego slonca i goracego asfaltu po oberwanie chmur i widocznosc ograniczona deszczem do 30m.
Straty w sprzecie i materialach: 1 opona Pirelli P6000 195/50R15 oraz plyn do spryskiwaczy.
Straty w ludziach: brak.
Wstalem w sobote o 13:30, z przyzwoitosci w sumie, bo spac moglem dalej.
_________________ Naczelny Maruda Kraju.
Heretyk.
SPAMU¦
Wysłany: Nie Sie 17, 2008 11:25 Post o charakterze reklamowym. Każde Twoje kliknięcie zwiększa nasze szanse przeżycia ;)
kolejny cel - Wieliczka. Zdecydowalismy sie na trase przez Zator. Jak sie pozniej okazalo, nazwa miejscowosci byla wyjatkowo trafna. Korek byl tak koszmarnie dlugi, ze w momencie, gdy bylismy juz na "zalecanym objezdzie do Krakowa" mielismy przejechane cos kolo 10-15km i godzine czasu za soba. W Wadowicach trafil sie kolejny korek, gdy juz wydostalismy sie z Korka, zrobilismy postoj po paliwo (klimatyzowana stacja benzynowa Statoila mnie troche orzezwila). Nastepny masywny korek, w ktorym stracilismy okolo pol godziny przywital nas w Kalwarii Zebrzydowskiej. Tam, gdy w koncu dotarlismy do krzyzowki, skrecilismy na Skawine i dalej na Krakow.
GPS Ci taką trasę okrężną wyznaczył?
_________________ Nie udzielam pomocy na priv oraz na gg! Masz problem? Pisz na forum
Dołączył: 09 Paź 2007 Posty: 250 Skąd: Zielona Góra
Wysłany: Pon Sie 18, 2008 11:07
Do wyboru mialem albo droge przez Zator albo po remontowanej i zakorkowanej A4 (przynajmniej tak twierdzil facio ktory obok mnie w Wadowicach gadal przez telefon - "korek taki, ze na pierwszym zjezdzie za Katowicami olalem i jade dolem"). Wybralem Zator, ale nie przewidzialem rajdu zabytkowych samochodow, ktory mial tam przystanek, a w samym Zatorze stal znak z zalecanym objazdem do Krakowa wlasnie przez Wadowice. GPS'a odpalam w ostatecznosci jak juz mnie zmysl kierunku i papierowa mapa zawioda, by doprowadzil mnie do jakiejs glownej drogi. Pozniej i tak jade na mape i znaki.
To nie ma reguły. My ostatnio A4 jechaliśmy do Krakowa 7 h. Nad morze tydzień wcześniej szybciej dojechaliśmy. Na wysokości Trzech Stawów w Katowicach tworzą się masakryczne korki bo jest remont. Natomiast w okolicach Kalwarii były korki bo były obchodzi 15 sierpnia w klasztorze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum