Wysłany: Sob Maj 23, 2009 18:17 [rover 214 1.4 16v si 97'] nie pali się kontrolka ładowania
Witam
Mam następujący problem niedawno moja druga połowa jechała roverkiem i cóż dzwoni do mnie i okazuje się że autko odmówiło posłuszeństwa. Zaczęło strasznie śmierdzieć spalenizną i z tego co mi powiedziała to dymiło się z okolicy alternatora. Niestety cała sytuacja zakończyła się tym że musiałem zapierniczać 40 kilometrów po samochód. Jak przyjechałem po odpaleniu nic się nie działo więc wróciłem normalnie autem do domu. Jednak pod domem zorientowałem się że nie zapala mi się kontrolka ładowania po przekręceniu kluczyka w stacyjce. I teraz zastanawiam się co to może być. Trochę poszperałem na forum ale dokładnie takich objawów nie znalazłem. Z tego co czytałem to ona powinna się ewentualnie palić cały czas w przypadku braku ładowania a tu w ogóle się nie zapala. I teraz sam nie wiem czy kupić sobie na allegro inny alternator czy może pokusić się o wizytę u mechanika. Jak ktoś ma jakieś pomysły to chętnie wysłucham;-).
(dodam że pomiary mam zamiar zrobić czy alternator ładuje, ale jak nie ładuje to kurcze nie wiem co lepiej)
pozdrawiam
SPAMU¦
Wysłany: Sob Maj 23, 2009 18:17 Post o charakterze reklamowym. Każde Twoje kliknięcie zwiększa nasze szanse przeżycia ;)
kontrolka jest częścią układu wzbudzenia alternatora, wiec jeśli jest przepalone uzwojenie stojana, lub spalone 50% diod prostownika, to ona się nie będzie palić
ale zacząłbym od sprawdzenia żarówki bo jak jest spalona, to też ładowania ne ma
_________________ W przypadku obu Roverków w zasadzie mogę powiedzieć, że to spełnienie marzeń. Całe szczęście zostało jeszcze trochę do spełnienia
kontrolka jest częścią układu wzbudzenia alternatora, wiec jeśli jest przepalone uzwojenie stojana, lub spalone 50% diod prostownika, to ona się nie będzie palić
ale zacząłbym od sprawdzenia żarówki bo jak jest spalona, to też ładowania ne ma
Nie do końca. Kontrolka pracy alternatora nie jest "zero - jedynkowa" (całe szczęście!) i jakiekolwiek nieprawidłowości w pracy alternatora (konkretnie układu wzbudzania i prostowania prądu) sygnalizowane są przez tą magiczną żarówkę. Od lekkiego, przez większość użytkowników, niezauważalnego "bżdżenia" po jawne świecenie.
Jeśli wszystkie obwody alternatora są OK i żarówka sygnalizacji nieprawidłowości jego pracy jest sprawna, to nawet początek przebijania diod prostowniczych czy wzbudzania (zasilanie uzwojenia wzbudzania z trzech faz stojana alternatora) będzie sygnalizowna poprzez ww. bżdżenie tej żarówki.
Mam z tym praktyczne przygody, w lato 2006, na trasie W-wa Łódź, przed Głownem, padł mi właśnie alternator. By ciekawiej było, rozwaliło od razu dwie z trzech diod dodatnich prostowniczych (przebiło na 100%, przejście jak przez zwarte styki). Pomogła wymiana prostownika kompletnego (nie naprawialny jest on niestety), choć koszt nie za duży, 40 PLN.
Od tamtej pory, będzie już zaraz trzy lata, zrobiłem Poldasem ponad 70 kkm od naprawy i jest ładowanie jakie być powinno, Poldas karmi od ponad dwóch lat akumulator 62 AH i ten nie narzeka na brak amperków. Zmieniłem przy okazji regulator, za 45 PLN. Stojan, wirnik, korpus alternatora i łożyska zostawiłem. Czuć na nich zużycie, ale chodzi on bezbłędnie.
_________________ Człowiek pochodzi od małpy. W czerwonym.
OK
Czyli jeżeli dobrze zrozumiałem to stawiasz raczej na alternator? Bo powiem szczerze, że jak wąchałem ten alternator to trochę go czuć spalenizną coś jak by uzwojenie na stojanie się skopciło, albo coś czyli jakieś zwarcie chyba. Tylko nie wiem czy wtedy ta kontrolka nie będzie się świeciła czy może powinna? Z kolei jak przyłożę ucho w pobliże alternatora to słyszę taki brzęczenie jak by prąd płynął przez alternator, ale to w sumie trochę dziwne przy wyłączonym zapłonie, ale z tego co pamiętam to zawsze tam taki dźwięk był. Generalnie chyba po prostu kupie jakiś używany alternator i go wymienię, bo nie mam zbyt dużo czasu na szukanie usterki a później sobie ewentualnie naprawie jak się da ten stary. Ale jeszcze sprawdzę jutro czy jest ładowanie bo muszę się upewnić że to wina alternatora .
[ Dodano: Nie Maj 24, 2009 18:45 ]
I się wyjaśniło zgodnie za radami sTERYDa zacząłem od kontrolki okazało się, że jest sprawna więc pozostał alternator. Po wydobyciu bydlaka okazało się, że i tu nie wiem czy dobrze opisze, ale końcówki drutu uzwojenia stojana są na końcach połączone taką metalową spinką wystaje ich tam kilka chyba 3 szt. okazało się, że kiedyś był chyba uderzony alternator bo miła pękniętą obudowę i w miejscu tego pęknięcia właśnie to zakończenie tego drutu było zagięte. I wszystko było dobrze aż do momentu jak się nie zrobiło zwarcie z obudową aż się normalnie przykleił do obudowy. Co ciekawe cały czas alternator ładował akumulator zrobiłem pomiary i wskazania na akumulatorze na wyłączonym silniku były ok 12.5 a na zapalonym silniku ok 13.80 co prawda nie wiem czy to nie za mało jeżeli ktoś coś wie na ten temat to proszę o info. Bo odgięciu tego przewodu tak aby nie stykał się z obudową alternatora kontrolka zaczęła się zapalać, a po odpaleniu auta gaśnie tak jak by było ładowanie i pomiar pokazuje że ładuje. Teraz pytanie myślicie że to będzie działać? Bo na moje oko wszystko wygląda ok tylko boje się że coś mi za gładko poszło i ten alternator to już szmelc tylko ja się nie znam . Jak ktoś ma jakąś radę to chętnie posłucham. Jedyne co mi zostało to podziękować sTERYDowi za radę. pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum