Właśnie zajmuję się od paru dni głowicą z mojego Poldorovera, którą zdjąłem, żeby wymienić uszczelniacze na zaworach i je dotrzeć. Okazało się, że same uszczelniacze są praktycznie jak nowe (silnik ma 166 kkm przebiegu), głowica jest w środku czysta jak nowa (silnik zalewany wyłącznie syntetykiem), ale zaworki po rozpięciu ich (nasadka nr 22, krótka przedłużka i siekiera posłużyła mi jako zestaw do ich rozpinania) okazały się, niestety, zjedzone, znaczy się, mają wżery, wydechowe, ma się rozumieć, ssące są OK.
I właśnie docieram je sobie ręcznie, pastą nr 2, nr 1 oraz z braku "zerówki", używam Plastmala, pasty teflonowej do lakieru. No i jest to strasznie męczące, bo mam co prawda wiertarkę (ręczną, elektryczna ma za duże obroty) i wężyk, który nakładam na trzonek zaworu w wkładam do wiertarki (z braku innych używam wężyka, który jest pomiędzy kolektorem ssącym a regulatorem ciśnienia paliwa, podpasował) ale z racji tego, że wżery są duże, nic to nie daje, bo potrzebny jest porządny docisk zaworu do gniazda, żeby pasta zaczęła zbierać materiał przylgni grzybków.
I robię to w ten sposób, że dwoma palcami kręcę zawór za grzybek, a drugą łapą, jednym palcem, podpieram go z drugiej strony i podnoszę, żeby zelżyć jego nacisk, jak zawór zaczyna mi się ślizgać pomiędzy paluchami.
Jest to bardzo męczące, łapy mnie bolą, paluchami ledwie to piszę teraz, a uporałem się dopiero z dwiema komorami.
I tu mam pytanie - jak sobie z tym poradzić, żeby nie zajeździć rąk i palców?
Próbowałem zakładać do wiertarki różne gumki, grube wężyki, przyssawki, żeby móc kręcić zaworem pod dużym naciskiem od strony grzybka, ale wszystko się ślizga.
Bez dużego nacisku na zawór docieranie takich wżerów się nie uda, nie ma co marzyć i nie daje się tego uzyskać poprzez założenie wężyka na trzonek zaworu, bo się ześlizguje.
Próbowałem założyć wiertarkę ręczną bezpośrednio na zawór, na trzonek, ale futerko jej ma niewiele mniejszą średnicę, niż gniazdo popychacza i jakbym nią kręcił, to porysowałbym jego przylgnię, co oznaczałoby zniszczenie głowicy.
Jestem w kropce, mam już pomęczone paluchy, łapy mnie bolą, a dotarte zaledwie niecałe dziewięć zaworów.
Jeśli ktoś robił już docieranie zaworów w tym silniku domowymi sposobami, niech coś poradzi, będę wdzięczny, jakieś porady, jak to zrobić, bo mi już kończyny odpadają.
_________________ Człowiek pochodzi od małpy. W czerwonym.
SPAMU¦
Wysłany: Czw Cze 03, 2010 16:38 Post o charakterze reklamowym. Każde Twoje kliknięcie zwiększa nasze szanse przeżycia ;)
primo
jesli masz wzery na zaworach to musisz miec zgrubna paste do docierania ( a najlepiej wszystkie 3 stopnie - to kosztuje po okolo 4 pln za pudeleczke, czyli wydatek rzedu 12 pln ci sie szykuje )
secundo
wiertarka to nienajlepszy pomysl o dziwo "paleczki" sa wydajniejsze
http://allegro.pl/item106...m_22mm_240.html
tercio
najfajniejsze urzadzenie to docieraczka oscylacyjna z przyssawkami montowana na wiertarke
http://www.motoallegro.pl...wki_n_sacz.html
a wogole najprosciej to by bylo dac te zawory z wzerami do przeszlifowania do jakiegos zakladu obrabiajacego silniki
_________________ '99 r400 16k16 sedan JFR na czesci ( anglik ) pytac na priv
możesz sobie zrobić przedłużkę do wiertarki (coś podobnego jak pałka) kawałek rurki luźno wchodzącej na zawór, z boku otwór gwintowany (najlepiej przyspawać nakrętkę) i śrubka (jakieś M6) na tyle krótka, żeby Ci nie porysowała prowadnicy popychacza.
Jak przykręcisz tą śrubką zawór w podcięciu na zamek , to spokojnie sobie dotrzesz czy ręcznie czy wiertarką... tylko co jakiś czas będziesz musiał śrubkę dokręcić
dobrze by było, gdybyś miał wiertarkę z wymuszonym udarem, wtedy by Ci zawór co jakiś czas odskakiwał, tak jak przy docieraczce oscylacyjnej
_________________ W przypadku obu Roverków w zasadzie mogę powiedzieć, że to spełnienie marzeń. Całe szczęście zostało jeszcze trochę do spełnienia
Docierałem wiertarką ręczną, w której założyłem wężyk od regulatora ciśnienia paliwa i kręciłem nią w lewo i prawo. Zawór sam podskakiwał przy odpowiednim ustawieniu wiertarki.
Z tymże to docieranie to jest na koniec, na wykończenie, gdy potrzeba dość wysokich obrotów.
Ale na początek, potrzeba siły docisku, bo na zaworkach wżery jak kratery, generalnie wypadałoby je wymienić, ale nie chcę w ten samochód inwestować, bo i tak już nie będę nim jeździć, chcę go tylko zrobić, żeby był w pełni sprawny, żeby jakby coś się stało z moim pierwotnym wózkiem, był na awaryjne jeżdżenie.
Najbardziej pasowało by mi to, co kolega Flapjack wskazał, te pałki z przyssawkami, ale podejrzewam, że i tak by się one ślizgały, bo na początku docierania, trzeba mocno cisnąć, żeby pasta zjadała wżery.
O dziwo, gniazda są OK. No i ssące zawory też są ok, przecieram je od razu dwójką, a potem samym Plastmalem i na koniec, wydechowe też, na sucho docieram ręcznie, by sprawdzić jaki jest ślad współpracy. Generalnie, po dotarciu ostatecznym, zawór na Plastmalu przysysa się do przylgni, czyli jest wzorcowe dopasowanie.
_________________ Człowiek pochodzi od małpy. W czerwonym.
hejka a może chcesz kupić komplet zaworów w miarę dobrym stanie. Może powybierałbyś najlepsze i zostało by Ci tylko kilka do szlifowania. Zostały mi po głowicy którą kupiłem na wymianę i nie mam co z nimi zrobić. Więcej szczegółów na PW
W razie jakbyś miał już dość to w Warszawie na Białołęckiej (na wysokości więzienia na Białołęce tylko po lewej stronie kanałku, czyli stosunkowo blisko od Ciebie) jest fajny warsztat zajmujący się głowicami. Jakbyś chciał dokładniejsze namiary to wal na PW.
A zawory wydechowe kiedyś kupowałem, też do Poloneza, po coś ok. 12 czy 15 zł/szt. w Legionowie (angielskie) i już 7 lat śmigają (105,5 KM).
oprawca_1978 napisał/a:
Ta śruba jest nie do odkręcenia w warunkach ziemskich.
Ja właśnie nie chce nic nowego w niego wstawiać, tylko oryginały dotrzeć i samochodzik ma być na awaryjne akcje, w pełni sprawny.
Teraz nieco polepszyłem sobie z tym zabawę, używam kawałka uciętego węża od pralki Frani, którego używam zamiast paluchów. Jakoś to idzie, powoli, ale idzie.
Docelowo dotrę je przyssawką, znalazłem nawet na Youtube filmiki różne, jak to różnoracy fachowcy czynią i całe szczęście, robiłem dobrze.
Korci mnie też, żeby wyjąć pozostałość silnika i rozłożyć go kontrolnie (ma 100% przebieg 166 kkm), nie tyle z potrzeby, co z ciekawości, w jakim stanie są tłoki, pierścienie i cały układ korbowy. Ale coś czuję, że sam go nie dam rady wyjąć ze skrzynką, choć nie jest to niemożliwe, w zasadzie..
Odnośnie śruby koła pasowego rozrządu - już różne metody stosowałem. Na rozrusznik, na młotek, a nawet na półmetrową przedłużkę z rury półcalowej.
Ja jęczałem, rura się gięła, Polonez pomimo wrzuconego piątego biegu, najeżdżał na podstawione pod wszystkie cztery koła cegły, udawało mi się przy tym nawet siłą dwóch moich nie za mocnych rąk powodować trzeszczenie i poślizg tarczy sprzęgła (!!) - a ma zaledwie 20 kkm przebiegu - a śrubka owa nawet na milimetr nie ruszyła się.
Ratuje mnie tylko klucz do TIR-ów. Albo granat.
_________________ Człowiek pochodzi od małpy. W czerwonym.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum