I ja się dorzucę. Jeśli chodzi o L-kę to miałem rewelacyjnego instruktora, który naprawdę sporo mnie nauczył poza kręceniem kierą i naciskaniem pedałów w odpowiedniej sekwencji. Wiele rzeczy, które wtedy mi wpoił do dzisiaj wspominam. Z tego jednak co słyszę o szkołach jazdy to niewielu takich i stwierdzam, że miałem ogromne szczęście. Ot, stary wyjadacz mi się trafił, który wiedział jak przemówić młodemu kierowcy do wyobraźni.
Kolejną rzeczą dzięki której nauczyłem się jako tako jeździć, ale przede wszystkim nauczyłem się respektu na drodze to była stara rozklekotana Renówka Clio 1.1. 4 biegi. V-max 110-120km/h, gaźnik. Gasnąca na skrzyżowaniach - najchętniej tych do skrętu w lewo oraz podczas hamowania. Wrażenia niezapomniane.
Myślę, że i moja renówka i maluch Brt'a to właśnie były takie troleje tylko, nie na wydzielonym torze w sztucznych warunkach tylko naprawdę musiałem się sporo nauczyć, żeby się nie zabić
Niestety ciągle łapię się na tym, że ciągle mało umiem i chyba tylko szczęście dało mi to, że do tej pory nie miałem żadnego wypadku ani stłuczki... Chociaż kilka razy było blisko. Prawda maniaq?
Pozdrawiam
SPAMU¦
Wysłany: Czw Wrz 18, 2008 14:13 Post o charakterze reklamowym. Każde Twoje kliknięcie zwiększa nasze szanse przeżycia ;)
i to z czyjej winy>? zagapilismy sie kolejno, ale z winy nauki jazdy, ktora zatzrymala sie na wyjezdzie ze stacji, jak droga byla pusciutka, bylo hamowanie awaryjne - czytaj na centymetry O_O
trzeba pochwalic kolege kruszona za refleks bo inaczej mialbym robiony tyl
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
Moj instruktor wiele mnie nauczyl. Nie bylem totalnym lamusem i wiedzialem czym jest sprzeglo i rozroznialem drazek zmiany biegow od pogrzebacza. Wiec jak jezdzlismy to on opowiadal mi o roznych przypadkach jakie moga mnie spotkac i dzialal tym samym na moja wyobraznie. I to wlasnie owa wyobraznia jest tu kluczem. To jej powinno sie poswiecac wiecej uwagi i to jej posiadanie moze nawiazywac do tego co napisales - o przewidywaniu i ostroznosci.
y
100% racji. Pierwsz szkoła powinna uczyć tego wszystkiego. Odruchy można ćwiczć w późniejszym terminie dopiero jak nauczymy się właściwego zachowania na drodze i kultury jazdy. Nie pomogą nam w tym dodatkowe szkoły, tylko pierwszy instruktor.
A obecny system kształcenia kierowców woła o pomstę do nieba. Byle by jak najwięcej zdało i nikt nie patrzy, że ten świerzy kierowca jest kimś kto tak naprawdę nie potrafi jeździć. Ośrodki egzaminacyjne mają auta tylko jednej marki i modelu, a co za tym idzie także szkoły nauki jazdy mają to samo. Lepszym rozwiązaniem było by posiadanie kilku modeli aut i losoawanie przed egzaminem, a potem czas np. 15 minut na oswojenie się z nowym typem samochodu.
W Krakowie jest gość, którego zresztą znam, co uczy jeździć starym polonezem. Nie narzeka na brak chętnych, a chodzą do niego ci którzy naprawdę chcą nauczyć się jeździć i co lepsze zdają najlepiej egzaminy.
W Szwecji Kultury jazdy i zachowań na drodze uczy RODZIC!
Nie ma tam typowych eLek... Kandydat na kierowcę przechodzi cykl szkoleń teoretycznych a w celu odbycia praktyki wykupuje specjalną naklejkę na tylny zderzak i może jeździć każdym samochodem z kategorii na którą zdaje. Warunek - musi siedzieć z boku osoba pełnoletnia , a najlepiej RODZIC!
Potem zostaje już tylko egzamin.
Mojego Szefa córka miała golfika, ale uczyła się na matki okularniku.
Tam kultura jazdy jest , że tylko pomarzyć
Nie to co u nas... A i wypadków jest ile mniej...
Co do posta kolegi Kruszona i Maniaq to faktycznie, w drodze na XIII Zlot dwukrotnie zdazyla by sie stluczka w galopie naszych Roverkow Dwukrotnie bylby to Kruszon vs Maniaq Chociaz wazne jest aby zachowac bezpieczny odstep, to jednak pomimo jego braku reakacja Kruszona byla perfekcyjna. Wlasnie czegos takiego zabraklo w mojej stluczce Violli BSE
Chodz ja z bliska widzialem tylko pierwsze zdarzenie - wyjazd ze stacji - to az zaczalem bic brawo jak zobaczylem co zrobil Kruszon. Naprawde miejsca bylo malo, a on zachowujac do konca zimna krew uniknal dzwonka.
_________________ Chiptuning: R25, R45, R75, 200/600 SDi, BMW (tuning, dpf serwis), VW Group (tuning, dpf serwis)
ROVER 75/ZT: diagnostyka, kodowanie, adaptacja zegarów, dodawanie kluczyków: używane piloty, nowy transponder (immo)
Kontakt: PW, 512 208 367, marek@roverki.eu
ja pamietam tylko jedno to wlasnie na stacji, ja depnalem ostro bo nie mialem juz wyjscia , i zatrzymalem sie na centymetry , a kruszon jeszcze pozniej depnal , ale zdazyl uciec na bok
a co bylo drugie ?
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
i to z czyjej winy>? zagapilismy sie kolejno, ale z winy nauki jazdy, ktora zatzrymala sie na wyjezdzie ze stacji, jak droga byla pusciutka, bylo hamowanie awaryjne
Maniaq, no proszę, nie zwalaj winy na naukę jazdy..
no a jak bylo >? wyjezdzalismy sznurkiem wszyscy ladnie wezykiem pasem do wlaczenia sie do ruchui na koncu tego pasa, mimo ze bylo pusto zatzrymala sie L-ka. pokolei hamowalismy wszyscy. mowilem przeciez, ze sie zagapilem, ale widocznie mialem wiecej miejsca od kruszona, ale on mial dobry refleks i zachowal sie
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
Dołączył: 09 Paź 2007 Posty: 250 Skąd: Zielona Góra
Wysłany: Czw Wrz 25, 2008 07:44
Ja sie zgadzam z mcteuszem. Mnie zanim instruktor (skad inad bardzo sympatyczne starszy koles) wypuscil na miasto, ktore zreszta duze nei jest i znam je jak wlasna kieszen prawie, to meczyl mnie chya 4 godziny na placu, zebym sie przyzwyczail do samochodu. Pierwsze szlify zdobywalem na aucie ojca - 1983 Peugeot 505 GL-US. ~1.6t w/g wagi, bez wspomy, 185mm szerokie kapcie i w miejscu nie szlo tym krecic, w gabarytach cos w okolicach W123, moze ciutke ciutke krotsze. 2.0 w gazniku pod maska i jak na wtedy 210kkm przebiegu (a moze i wiecej, bo kolor berlinskie taxi i slady po taksometrze). Fajne auto. Smigalem tym gdzies po zaminietych placach i zadupnych drogach, pozniej jakies 2-3 lata przerwy i Punktak I w benzynce. Czyli najpierw wyczucie sprzegla, jak lapia hamulce, jak wchodza biegi i gdzie auto ma konce. Po tych 3 czy 4 godzinach dopiero wyjazd na wioski na 2h i pozniej dopiero na miasto, zeby nie bylo cyrkow. Tym chytrym sposobem nie nalezalem do tych, ktory blokowali ruch stojac zdlawionym autem na lewostrecie na srodku krzyzowki. Do tego, co zrestza tez nie bylo bez znaczenia - uczylem sie w styczniu. 30cm sniegu, -20*C, jak bylo cieplej to lalo i takie tam. Jak mi kiedys ciezarowka lecaca z przeciwka rzucila jakies 10kg brei na szybe, ze wycieraczki nie daly rady sie podniesc, a na budziku prawie 70kmh, to mialem nerwa, nie powiem. Ale instruktor szybko stwierdzil "na asfalcie jestes, krotki strzal w hample i bedzie ok". I faktycznie, breja zleciala na maske an tyle, ze wycieraczki zaczely ogarniac i w ulamku sekundy sytuacja opanowana. Slowem - zima to najlepszy czas na nauke. Ruszanie pod gore, prowadzenie po sniegu i gololedzi, ograniczona widocznosc, szybko zmrok itp itd.
Pozniej zrobilem to co juz napisal Senn, czyli siadlem na Poloneza. 1.6 w gazniku, tyl naped i wredne prowadzenie, bo buda rzuca, w kierownicy ciezki, hamulce dosc slabe powiedzmy... Teraz juz drugi Poldas, tyle ze ciut silniejszy, bo z angielskim sercem. Teraz mam jzu prawko od 4,5 roku i jak dotad mam przebiegu okolo 30kkm, niewiele i tylko jedna stluczke, zreszta z winy instruktora w L-ce. Zanim ktos mnie zaatakuje o atakowanie L-ek. Sytuacja byla taka: warunkowy prawoskret, L-ka przedemna i auto rusza, to ja oko w lewo zeby obserwowac auto hamujace przed ruszajaca L-ka. W tym momencie ja juz na cwierc-sprzegle i nagle *lup*. Okazalo sie, ze instruktor zatrzymal auto w polowie zakretu, jak 2/3 auta bylo juz na pasie na ktorym mialo byc. Ja nie widzialem, ze L-ka sie zatrzymala, bo obserwowalem goscia, ktory sie zatrzymal, zeby ta L-ke wpuscic przed siebie. Szkoda nie wielka, bo i predkosc znikoma, ale mam nauczke na przyszlosc, ze widziec trzeba wszystko Od tego czasu zadnych stluczek ani nic tfu tfu sie nie dzialo, pomimo mojego dosc agresywnego stylu jazdy (no na ogol, bo czasami, ale naprawde bardzo czasami jezdze jak emeryt).
W kazdym razie faktem jest, ze instruktorzy w szkolach nauki jazdy slabo sie na ogol przykladaja do swojej roboty. Robia i tak na godziny, wiec siedza, byle odwalic robote i pojechac do domu. Pracuje akurat niemal drzwi w drzwi ze szkola jazdy LOKu i jak czasami widze wyjezdzajace stamtad auta, to pada na mnie blady strach...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum