Na chwilę obecna to mój poziom wiedzy = poziomowi wiedzy mechanika. Tak więc wolę samemu psuć/naprawiać sobie silnik niż żeby to robił warsztat samochodowy tylko z nazwy. Przynajmniej za robociznę bym nie płacił grubych setek i tak samo jak mechanik pewności bym nie miał czy to będzie działać, więc niczym nie ryzykuję. Pierwszy i ostatni raz zaprowadziłem samochód do mechanika. No chyba że będzie to sprawdzony i polecany człowiek to wtedy się zastanowię ale uraz pozostanie.
Pozdro!
WSZYTKO! To jest właściwe podejście do WŁASNEGO samochodu!
W warsztatach to niech sobie taczki naprawiają, a nie pojazdy mechaniczne!
ZWŁASZCZA przy tak poważnych defektach, jak HGF silnika Rovera.
TYLKO SAMEMU można to naprawić, by nie wylazło za parę set kilometrów, a zarazem, oszczędzi się całkiem niemałą kasę.
Nauczcie się wreszcie tej prawdy, roverkomaniacy!
_________________ Człowiek pochodzi od małpy. W czerwonym.
SPAMU¦
Wysłany: Pią Lis 07, 2008 07:44 Post o charakterze reklamowym. Każde Twoje kliknięcie zwiększa nasze szanse przeżycia ;)
Pomógł: 1 raz Dołączył: 17 Maj 2007 Posty: 141 Skąd: Tarnów
Wysłany: Czw Gru 04, 2008 09:16
Ja niestety nadal męcze się z ubywającym płynem
Oddałem drugi raz roverka do sprawdzenia.
Mechanik wymienił drugi raz uszczelkę, jednak w tamtej nic nie było widać, żeby była gdzieś uszkodzona itp ..
I dalej to samo! płyn gdzieś znika. Mechanik rozłożył ręce i mówi, że nie ma pojęcia gdzie to może wyciekać bo wszystko sprawdził. Oczywiście stawia, że to pewnie pęknięta głowica. "Niby" była sprawdzana podczas planowania, jednak stwierdził, że na 100 % się jej nie da sprawdzić. Tylko nieliczne zakłady w Polsce mogą to zrobić, czym mnie trochę zniechęcił do siebie, bo opinie o nim były bardzo dobre.
Nie chce znowu oddawać do innego mechanika, zapłacić za tą samą robotę paru stówek i nie wiadomo czy i tak będzie ok
Nie mam żadnych objawów HGF'u, jedynie ten znikający płyn. Dywaniki suche, nie kopci, olej ok. Nie sprawdzałem jeszcze rano świec czy nie mokre. Jednak jakby się płyn dostawał do spalania to by kopcił, ale na wszelki wypadek sprawdze te świece.
Na bloku silnika nie ma żadnych osadów po płynie. Nie można się normalnie zrelaksować jeżdząc bo cały czas myśle ile tym razem ubyło płynu. Mam już dość tego
Ale płynu zawsze delikatnie ubywa i co powiedzmy 4 miesiące trzeba dolewać, przynajmniej w moim przypadku tak jest, że ja muszę dolać płynu co 3 miesiące troszeczkę, bo nigdy nie mam poniżej minimalnego poziomu...
Mi ubywa pół zbiornika na tydzień, to delikatnie nie jest
No to faktycznie coś jest nie tak, a może masz zbiornik uszkodzony i nie wziąłeś tego pod uwagę. Odkręć zbiornik i sprawdź dokładnie, czy wszystko z nim w porządku.
Pomógł: 1 raz Dołączył: 17 Maj 2007 Posty: 141 Skąd: Tarnów
Wysłany: Czw Gru 04, 2008 09:47
Jeszcze ewentualnie mogę wymienić korek zbiornika, chociaż ciśnienie trzyma z tego co widze. Odpalam silnik i jak się nagrzewa to zaczyna opadać poziom płynu w zbiorniku, czyli wrzuca go w obieg. Jak się dobrze nagrzeje i wtedy odkręce to poziom szybko się podnosi.
Pomógł: 47 razy Dołączył: 05 Mar 2008 Posty: 1080 Skąd: Częstochowa
Wysłany: Czw Gru 04, 2008 11:50
Kiedy mi ubywało litr płynu dziennie też myślałem, że to uszczelka pod głowicą, jednak okazało się, że to są jakieś gumowe oringi w dole silnika.
Niestety po naprawie (ponad miesiąc temu) wydaje mi się, że znowu ubywa płynu
Może to tylko przewrażliwienie i tylko wydaj mi się.
szczerze mówiąc mi też ubywa minimalnie płynu, mechanik sprawdził wszystko i powiedział, że nic nie widać, nie ma objawów HGF, i wszystkie zaciski posprawdzal
Pomógł: 63 razy Dołączył: 10 Sie 2007 Posty: 1452 Skąd: Busko-Zdrój
Wysłany: Pią Gru 05, 2008 12:21
aiwer napisał/a:
Byłem dzisiaj u niego i pogadaliśmy jak normalny człowiek z mechanikiem. Ma dokończyć to co zaczął. Nie będzie żadnej wymiany silnika.
Najgorsze jest to, że jak się pytałem czy się podejmie naprawy to było "Panie, jasne że tak" a później takie numery odstawia.
Teraz już wiem (szkoda że w takiej sytuacji), że najlepiej naprawiać samemu. Oprawca masz 100% racji co do takich mechaników. Albo ASO (chociaż różnie bywa) albo samemu.
kolego, najlepiej samemu!!
_________________ >lepiej głupio zapytać, niż mądrze coś spie....lić<
Nie ma prawa NIC znikać. Po prostu - nic. DOBRZE naprawiony HGF, albo silnik, który nie doznał tego przykrego defektu - nie ma prawa "gubić wody", zupełnie nie.
Silniki Rovera mają przykry mankament związany właśnie ze swoją konstrukcją. To są dobre, mocne, ekonomiczne i trwałe jednostki, ale ich konstrukcja jest nietypowa. I to jest właśnie ten paradoks - ale związany tylko i wyłącznie z tym, że w naszej długości i szerokości geograficznej praktycznie nie ma ludzi z tzw. "warsztatów samochodowych", które (osobowozując je względem załóg tam zatrudnionych) przede wszystkim, mają stosowną wiedzę o tych nietypowych silnikach, a zarazem, chcą i umieją właściwie doń podejść, gdy zachodzi przykra okoliczność naprawy silnika. (kolejność dowolna, acz ważna).
Najważniejszą kwestią podczas WŁAŚCIWEJ naprawy tego fajnego silnika, gdy wystąpi w nim przykry defekt, zwany z angielska HGF (head gasket failure) jest STOSOWNE działanie, zmierzające do doprowadzenia do ODPOWIEDNIEGO standardu płaskości czół głowicy oraz czoła bloku silnika. A standard ten musi być DOSKONAŁY.
Po prostu - PARAMETR płaskości tych powierzchni musi być WZORCOWY. Dosłownie - jak lustro. Przysłowiowo i realnie - jak tafla lustra.
Związane jest to z dwoma bardzo ważnymi aspektami, zastosowanymi w konstrukcji tego silnika. Przede wszystkim - jest to silnik, w którym zastosowano tzw. "niesiadającą", to znaczy, niepodatną (względem zmniejszania się jej wysokości od zwiększającej się siły docisku elementów głowica-blok, pochodzących od ich dokręcania), uszczelkę pomiędzy głowicą a blokiem, która - w zasadzie, konkretnie, nie jest uszczelką, a - wg mnie - SEPARATOREM (biorąc właśnie pod uwagę fakt "nie siadania" jej podczas dokręcania śrub silnika (następna dygresja - wg mnie - to nie są śruby głowicy, a właśnie silnika - gdyż nie łączą jej tylko z blokiem, a odpowiadają za połączenie całego silnika (głowica, blok, skrzynia korbowa, magistrala olejowa, w dopiero której mają swoje gwinty))).
Cały "myk" właściwej naprawy szczelności połączenia elementów głowica-blok (dla uproszczenia zakładam, że czoła bloku [dół] ze skrzynią korbową oraz skrzyni [znowu dół] z magistralą olejową, są OK, polega właśnie na stosownym, właściwym i odpowiednim (względem zastosowanych metod, działań oraz środków), doprowadzeniem szczelności połączenia (tego najbardziej ulegającego defektom)) czyli blok - głowica).
I tu pojawia się kolejny stereotyp, który wobec tych silników, należy wykluczyć. Otóż wobec "zwykłego" silnika, dzieje się to tak - głowica idzie do "pana Zenka", który kładzie ją na wygładzarkę, nastawia frezarkę na "półmetra" czyli 0,5 mm i gemaht. I to jest błąd a zarazem - zniszczenie tego odpowiedzialnego elementu silnika. Dla tego, że producent jego przewidział NADDATEK materiału na EWENTUALNĄ naprawę czoła (płaskości) głowicy w postaci wartości (teoretycznej), która zawiera się w 'magicznych' 0.2 mm. Czyli - DWIEŚCIE MIKRONÓW. A mikron - to JEDNA TYSIĘCZNA CZĘŚĆ MILIMETRA.
Wg mnie - osobiście - naprawa płaskości czoła głowicy (oraz bloku) tego mocnego silnika - należy przeprowadzać ręcznie. Nie na maszynach - a właśnie - ręcznie.
_________________ Człowiek pochodzi od małpy. W czerwonym.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum