Wysłany: Nie Wrz 20, 2009 18:23 [R200] awaria sprzęgła??? ja czy on?
Przedwczoraj sprzedałam moje autko. Wychuchane, wypieszczone. No i kłopot.
Kupiec jechał nad morze, więc pozwoliłam mu zostawić swoje auto pod moim domem i pojechał roverkiem. Po wyjechaniu z miasta, po pół godzinie telefon. Nie działa nawiew. Tzn. potem okazało się, że działa, grzeje, ale bardzo słabo - przy oględzinach auta oczywiście działał. Poradziłam, że może poszedł bezpiecznik. Następnego dnia sprawdził i rzeczywiście to był bezpiecznik. Mówił, że auto super - okazało się, że pociągnęło nawet 180 km/h! Jak wsiadł pierwszy raz to był zachwycony, że ciągnie dobrze nawet z trójki, że cicho chodzi itd. Żadnych zastrzeżeń. Przejeździł nim przez weekend kilkaset kilometrów.
No i dziś znów telefon. Jechał w sznurze samochodów z prędkością 30 km/h. Zredukował do dwójki i wyskoczył mu bieg i nagle wszystkie biegi zaczęły wchodzić bez sprzęgła, a auto kaput - nie jedzie.
Zostawił to auto po drodze u mechanika. Mechanik twierdzi, że to tarcza (tak wydedukowałam, bo mój kupiec nazwał to słoneczkiem) sprzęgła. Podobno mechanik powiedział, że to nie mogło się stać jak on jeździł, bo to za mało kilometrów.
Ja samochodem jeździłam maksymalnie 130km/h. Jeśli jeździłam w korkach to jak tylko mogłam oszczędzałam sprzęgło - wrzucałam szybko jedynkę lub dwójkę i auto się toczyło, hamowałam silnikiem, wrzucałam na luz. Wiem, że sprzęgło to wrażliwa część, bo dotkliwie finansowo odczułam wymianę sprzęgła w mondeo (ale tam było zaolejone bo puścił uszczelniacz). Nigdy mi sprzęgło nawet nie zaśmierdziało, nigdy się nie ślizgało.
I teraz zasadnicze pytanie:
czy to ja się przyczyniłam do awarii tego sprzęgła, czy rzeczywiście jak twierdzi ten mechanik nie mogło się to stać przez jazdę na kilkuset ostatnich kilometrach?
Nie chcę żeby facet myślał, że chciałam go oszukać. Ja zgadzałam się na sprawdzenie auta gdzie tylko będzie chciał, przejechał się przed zakupem. Pojechaliśmy na wyboje. Naprawdę nie miałam nic do ukrycia. Czy to pech czy moja wina?
Ostatnio zmieniony przez namiko Nie Wrz 20, 2009 18:48, w całości zmieniany 1 raz
SPAMU¦
Wysłany: Nie Wrz 20, 2009 18:23 Post o charakterze reklamowym. Każde Twoje kliknięcie zwiększa nasze szanse przeżycia ;)
Pomogła: 70 razy Dołączyła: 24 Sie 2007 Posty: 1716 Skąd: Zabrze
Wysłany: Nie Wrz 20, 2009 18:28
namiko, ja bym olała, facet widział co brał, mógł sprawdzić auto itd. To przez ile podlegają reklamacji części eksploatacyjne? Będziesz odpowiedzialna za swoje byłe auto do póki nie pójdzie na żyletki? Nie wiesz gdzie jeździł i jak itd. Poza tym auto ma 10 lat, jak się kupuje auto w tym wieku wiadomo, że cudów nie ma, nówka to to nie jest.
zouza, niby tak, ale facet dziś w nocy tu przyjedzie po swoje auto, którym przyjechał. Poza tym jest forumowiczem. I po prostu nie chcę niemiłej sytuacji.
Mąż mi tłumaczy, że ja za spokojnie jeździłam, żeby tarczę poddać takim obciążeniom. Rzadko - jak mi przypadkiem wyszło - ruszałam z piskiem opon.
Wiem też, że to 10-letnie auto, a nie fabrycznie nowe ferrari i trzeba to brać po uwagę. A sprzęgło - rzecz chyba rzeczywiście eksploatacyjna...
Pomogła: 70 razy Dołączyła: 24 Sie 2007 Posty: 1716 Skąd: Zabrze
Wysłany: Nie Wrz 20, 2009 18:49
namiko, mógł go wysprawdzać jak chciał? Opis miałaś bardzo szczegółowy. Jakby kupił na giełdzie, w komisie, sprowadził do kogo miałby pretensje?? Zresztą sama wiesz najlepiej czy masz sobie coś do zarzucenia...
namiko, mógł go wysprawdzać jak chciał? Opis miałaś bardzo szczegółowy. Jakby kupił na giełdzie, w komisie, sprowadził do kogo miałby pretensje?? Zresztą sama wiesz najlepiej czy masz sobie coś do zarzucenia...
Mógł go wysprawdzać jak chciał. Niczego nie ukrywałam. Nie mam sobie NIC do zarzucenia.
Już nie wiem co myśleć. Sprzedawałam dotychczas 3 samochody oprócz roverka. Nigdy nie miałam takiej sytuacji, z jednym z kierowców - trafił się z Torunia - do dziś się sobie kłaniamy. Po renówkę przyjechał facet, który pracował w salonie Renault. Nigdy nie sprzedawałam auta dlatego, że coś z nim było nie tak - zawsze były inne powody, a ja starałam się rzetelnie opisać i opowiedzieć co sprzedaję. Niezręczna sytuacja. Chciałabym tylko wiedzieć czy jest w tym zepsutym sprzęgle moja wina... Czy też możliwe jest, że ktoś kto przejeździ kilkaset kilometrów - przejeździ w jakiś szczególny sposób (moim zdaniem trochę deptał, bo był wyraźnie zadowolony z mocy silnika) - może doprowadzić do takiej sytuacji?
Pomógł: 22 razy Dołączył: 17 Cze 2007 Posty: 387 Skąd: Ruda Śląska
Wysłany: Nie Wrz 20, 2009 19:35
namiko napisał/a:
I teraz zasadnicze pytanie:
czy to ja się przyczyniłam do awarii tego sprzęgła, czy rzeczywiście jak twierdzi ten mechanik nie mogło się to stać przez jazdę na kilkuset ostatnich kilometrach?
Jasne ze to nie przez jazde na ostatnich kilkuset kilometrach, sprzeglo zuzywalo sie przez 10 lat.
Moim zdaniem nie ma tematu, bo to zadna wada ukryta. Auta uzywane wlasnie dlatego są tansze od nowych, ze ich czesci sa juz w jakims stopniu wyeksploatowane, a najgorsze jest to, ze nie wiemy w jakim zeby wymienic przed wystapieniem usterki .
Pomógł: 317 razy Dołączył: 02 Kwi 2007 Posty: 2766 Skąd: NOWE MIASTO N/W wlkp
Wysłany: Pon Wrz 21, 2009 13:10
równie dobrze mogła linka się naciągnąć , z drugiej strony aut przejechało już trochę od zakupu i tu bym na to patrzył, trzecia strona to to że znam przypadki jak to się po zakupie nagle jakieś usterki wychodzą....... .
[ Dodano: Pon Wrz 21, 2009 14:12 ]
jeśli 180 km/h pędził to wyobrażam sobie jak mógł drzeć laczki
_________________ SERWIS ROVER MG TESTER MG ROVER T4 TEL:
0504045682 Z BRAKU CZASU RZADKO JESTEM NA FORUM , NAJLEPIEJ DZWONIĆ PO 18
równie dobrze mogła linka się naciągnąć , z drugiej strony aut przejechało już trochę od zakupu i tu bym na to patrzył, trzecia strona to to że znam przypadki jak to się po zakupie nagle jakieś usterki wychodzą....... .
Ja też znam takie przypadki. Z autopsji. Więc zwróciłam mu kilka stów. Bo skoro na taką usterkę pracuje się latami to się poczuwam.
[ Dodano: Wto Wrz 22, 2009 22:46 ]
Właśnie dzwonił, że odebrał auto. Wszystko w porządku!!! Sprzęgło wymienione.
Rozmawiałam dziś ze znajomym mechanikiem i powiedział mi, że on ma taką teorię, że po zakupie nie po to się powinno sprawdzić samochód w warsztacie, bo sprzedający coś zataił, ale dlatego, że nowy właściciel to nowy sposób jazdy i ogólnie obchodzenia się z samochodem. I tak jakby stary właściciel pojeździł z "czymś" jeszcze sporo ładnych kilometrów, tak nowy może mieć problem już za zakrętem. Wyśmiał mnie i powiedział, że skoro poczuwam się do tej usterki, to nie powinnam w ogóle sprzedawać swoich aut, bo mogę sprzedawać tylko... nowe.
Chyba rzeczywiście mondeo pójdzie już tylko na żyletki.
Brt, nie wiem czy czuję się dobrze. Mam zadrę w sercu, że go w ogóle sprzedałam i po drugie, że zaraz po sprzedaży wyszło takie "coś". Byłam przekonana, że wszystko jest w 100% bez zarzutu. Pod tym względem więc nie mogę sobie nic zarzucić. Zwróciłam kasę tylko dlatego, że moje ukochane auto zawiodło. Również mnie, bo psujące się sprzęgło powinno dawać wcześniej jakieś objawy, a tego nie było. Byłam tego auta całkowicie pewna, bo nigdy nie sprawiało żadnych niespodzianek. Aż do teraz...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum